
To grupa naukowców, którzy chcą stanowić zaplecze eksperckie w dyskusji na temat wpływu promieniowania jonizującego na codzienne życie.
Prof. Ludwik Dobrzyński z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku, wspólnie z Wadem Allisonem z Uniwersytetu Oxford, Mohanem Dossem ze szpitala onkologicznego Fox Chale w Pensylwanii i Ludwigiem Feinendegenem z Uniwersytetu Heinricha-Heinego w Dusseldorfie stworzyli zespół „Scientists for the Public Understanding of Radiation”.
– Uważamy, że promieniowanie jonizujące (...) zasługuje na szerszą akceptację w opinii publicznej i wymaga większej edukacji w zakresie jego bezpiecznego wykorzystania. Co więcej, sprzeciwiamy się szerzeniu fobii społecznych w tym zakresie, uważając, że jest ona szkodliwa nie tylko dla nas, ale również dla medycyny, gospodarki jak i całego rozwoju cywilizacyjnego – napisał w przesłanym PAP komunikacie prof. Dobrzyński.
Prof. Dobrzyński przypomina że promieniowanie jonizujące jest zjawiskiem dobrze poznanym i zbadanym przez naukowców. Cząstki, które są składnikiem promieniowania (alfa, beta, gamma, X) są samoczynnie emitowane przez niestabilne (radioaktywne) jądra atomów, z których bardzo wiele występuje w naturze. Jak zaznacza badacz z NCBJ, promieniowanie jonizujące podobnie jak ogień czy ćwiczenia fizyczne jak i wiele innych zjawisk, w dawkach za dużych są szkodliwe, ale w odpowiedniej ilości przynoszą skutki dobroczynne.
– Grupy przeciwników energetyki jądrowej straszą nas nieustannie zgubnym wpływem promieniowania. Co więcej – obawy te są nakręcane przez doświadczenia zimnej wojny i ówczesną groźbę zagłady nuklearnej. Wspólnie z ekspertami ds. promieniowania jonizującego uważamy takie działania za wielce szkodliwe i dlatego postanowiliśmy im przeciwdziałać – poinformował.
Jak uważa prof. Dobrzyński, stosowane obecnie przepisy dotyczące ochrony radiologicznej (a więc dotyczące promieniowania jonizującego) hołdują zasadzie, aby narażenie populacji utrzymywać na poziomie tak niskim jak to rozsądnie osiągalne. – Wynikiem stosowania takich przepisów jest narzucenie limitów wiele tysięcy razy niższych niż dawki, które bezpiecznie stosowane są w radioterapii i setki razy niższych od dawek otrzymywanych ze źródeł naturalnych (np. skorupy ziemskiej) przez ludzi mieszkających w niektórych regionach świata – napisał Dobrzyński. Dodaje, że przepisy stosowane w ochronie radiologicznej są odpowiedzią na fobię społeczną a nie na jakiekolwiek dające się naukowo udowodnić zagrożenie.
Źródło: PAP – Nauka w Polsce